poniedziałek, 20 stycznia 2014

Twelve



    *3 lata wcześniej 
2 października 2010r. 


   ~Stoję po środku ciemnego pomieszczenia, nic nie widzę, lecz słyszę jakieś szepty. Nie mogę się ruszać, po chwili zorientowałam się, ze jestem pół naga, w samej bieliźnie. Co tu się dzieje?! Co ja tu robię?!-śmiechy,szepty-, ale nikogo nie wiedzę. Strach. Głosy stają się coraz głośniejsze. Upadam na kolana, zatykam uszy. Nie chcę ich słyszeć. STOP! DOŚĆ! Mija chwila, a nie słyszę żadnego dźwięku, podnoszę wzrok. Nagle każda jedna lampa po kolei się zapala. Chwila! Obracam twarz w każdą możliwą stronę. Widzę ich. Widzę Zayna, Justina i Louisa, ale to nie wszystko. Jest ich więcej. Jestem otoczona przez wielu mężczyzn. Stoją w kręgu, a na ich twarzach widnieją złośliwe uśmieszki. Zaczynam się trząść, nie wiem co co w tym wszystkim chodzi. Jeden z nich zbliża się do mnie, chwyta za moje włosy i ciągnie za nie zmuszając mnie do wstania. Niespodziewanie uderza mnie w twarz. Jestem zdezorientowana. Stoję na przeciwko niego, boję się na niego spojrzeć, nie wiem na czym umieścić mój wzrok. Mężczyźni których nie znam podchodzą do mnie jest ich chyba z 10, Zen i jego "pieski" stoją oparci o ścianę z ich twarzy nie da się nic wyczytać. BÓL.! Dostałam czymś twardym w plecy po czym upadłam. Śmiali się ze mnie. Znów zostałam pociągnięta za włosy, patrzałam na jego twarz. Próbowałam się wyrwać, po czym znów dostałam czymś po plecach. Niekontrolowane łzy leciały z moich oczu, nie mogę ich powstrzymać. Jeden z nich szepcze coś drugiemu na ucho, a ten się uśmiecha i rozpina rozporek. Chwila!? Co?! Wstaję próbuję uciec, lecz szybko zostaję powalona na ziemie. Szarpie mną, odchyla mój podbródek i... ~ 

    Obudziłam się spocona i cała drżałam. To tylko sen, uspokój się Cher. 
- Widzę, że się pani obudziła.- aż podskoczyłam ze strachu. Podszedł do mojego łóżka i wziął jakieś papiery z niego i spojrzał na mnie. 
- Nie musisz się mnie bać Cher, jestem twoich doktorem. Będę się tobą zajmował podczas twojego pobytu w szpitalu. Muszę przyznać, że miałaś ogromne szczęście-chyba chciałeś powiedzieć pecha- zazwyczaj ludzie którzy skaczą z tak wysokiego piętra umierają na miejscu, ale widocznie na ciebie jeszcze nie pora. Bóg jeszcze nie chcę cię u siebie- no oczywiście, że nie, chce żebym się męczyła i zdechła kurwa jak pies!- Często trafiają do nas ofiary przemocy, ale z tobą jest wyjątkowo źle. Masz połamane żebra, strasznie głębokie rany, które już zaszyliśmy, ale obawiam się, że zostaną po nich blizny, twoje ciało jest w licznych siniakach. Ten kto Ci to zrobił musi być psychicznie chory lub... nie, nie ma innego wytłumaczenia musi być chory umysłowo. - o czym on mi tu pieprzy?! Gówno mnie obchodzi to co on mówi, chcę się stąd wydostać. Ale kurwa jak?! - Czy panienka mnie wogle słucha? 
- Amm... ja.. nie.. znaczy się tak.. tylko..
- Nie musisz się mnie bać. Widzę w twoich oczach strach. Nie potrzebnie..-
- Pan nic nie rozumie, mnie tu nie powinno być, ja powinnam być już na innym świecie, lepszym! Ale nie!? Łatwo panu mówić, żebym się nie bała, pan nie przeszedł tego co ja. Pan nie był...- trzask. Mój wzrok momentalnie skupił się na osobie która wtargnęła nieoczekiwanie do sali. Louis. No to mam przejebane.
- Mogę w czymś panu pomóc?- oj doktorku lepiej siedź cicho może oby dwóm dadzą nam spokój. Co ja gadam oni mnie rozszarpią na kawałki jak się dowiedzą, że chciałam powiedzieć o tym, że mnie gwałcili.
- Nie przyszedłem zobaczyć jak się czuje moja dziewczyna- ŻE CO KURWA!? Po prostu mnie wmurowało. Że nimby kim ja jestem? Dziewczyną? Zapowiada się niezły teatrzyk. 
- Cóż z pańską dziewczyną nie jest najlepiej. Jak już wspominałem Cher, jej obrażenia są niezwykle wielkie. Trochę to potrwa zanim ją wypiszemy ze szpitala. Po tym wszystkim będzie potrzebowała intensywnej opieki. 
- Oczywiście, wraz z jej bratem się nią zaopiekujemy. - dajcie mi popcornu, scena godna oskara. Ten debilny doktorek chyba nie wierzy mu w jego słowa prawda? 
- Mam taką nadzieję, a teraz przepraszam, ale mam jeszcze innych pacjentów. Do zobaczenia. -nie proszę cię nie wychodź! Nie! No i wyszedł. Teraz to dopiero będzie ciekawie. Ciekawe czy słyszał moją rozmowę z lekarzem zanim tu wparował. A jeśli tak to musi być mocno wkurzony. Boję się. 
- Cher słońce. 
- Nie mów tak do mnie!
- Nie denerwuj się słoneczko bo złość piękności szkodzi.- nawet nie zauważyłam jak już siedział przy mnie i śmiał się ze mnie. Odsunęłam się od niego jak tylko mogłam, ale to wciąż za blisko. 

- Posłuchaj mnie kochanie. Wraz z chłopakami nie będziemy się z tobą pierdolić. Zrób coś co nam się nie spodoba, a będziesz nas błagać o śmierć. Upss... już to robiłaś. Nie uwolnisz się od nas, teraz jesteś nasza. Piśnij choć słowo temu lekarzowi o tym co ci robiliśmy, a zamienię twoje życie w większe piekło niż jest teraz. Będziesz gwałcona, bita, poniewierana, a nawet oddawana za pieniądze innym mężczyzną. Pamiętaj słonko, jeden niewłaściwy ruch i po tobie. - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Rozpłakałam się, ja tego tak dłużej nie wytrzymam. Co ja mam zrobić?! Może oni moją racje, może powinnam się pogodzić se swoim losem i tak jestem za słaba na walkę. Nie! Muszę się wziąć w garść, jeśli nie mogę umrzeć to chociaż muszę postarać się uciec. Ale jak? Te skurwiele siedzą zapewne na korytarzu i "czuwają". Okno? Nie, bo jest po stronie parku szpitala i jest tam pełno ludzi, nie wyszłabym niezauważona. Myśl Malik! Myśl! Szybko odpięłam się od kroplówki i innych kabelków, po czym ruszyłam po cichu w stronę drzwi, ok na korytarzu jest tylko Justin, co teraz? W dupie miałam gdzie jest mój brat z Louisem, teraz najbardziej mnie obchodziło jak pozbyć się Jusa z mojej drogi ucieczki. Cofnęłam się i położyłam się z powrotem na łóżko. To musi się udać.
- JUSTIN!- krzyknęłam tak aby mnie usłyszał, ale też nie za głośno. Ha. jest.
- Co?!
- Mógłbyś mi przynieść coś do picia i do jedzenia? Proszę.
- A co ja twój służący? 
- Proszę. 
- Niech ci będzie. Zaraz wracam.- wyszedł, szybko wstałam i powoli szłam do wyjścia. Czysto.
Wybiegłam szybko na korytarz i ruszyłam jak najszybciej do głównych drzwi. Personel patrzył się na mnie jak na jaką wariatkę, ale mnie to nie obchodziło. Stałam już na świeżym powietrzu, mocno się zaciągnęłam pozwalając sobie na lekki uśmiech. Dobra. A teraz gdzie?- krzyki i przekleństwa- cholera chyba zauważyli, że uciekłam. Dobra nie mam zbyt wiele czasu, do namysłu. Gdzie mam teraz uciec? Gdzie się schować? 

        15 KOMENTARZY I NEXT

sobota, 11 stycznia 2014

Eleven

 *3 lata wcześniej*
2 października 2010 roku



    Całe życie człowieka jest tylko podróżą do śmierci. 
Życie tak łatwo może stać się koszmarem. 
To jeden wielki ból.
To choroba co najszybciej zabija.
Umrzeć to przecież tylko tyle co przestać być widzialnym.
Kocham śmierć, tylko ona na mnie czeka.


      Byłam o oddech od śmierci. Byłam tak blisko. Nie wiem jak to w ogóle możliwe że jestem jeszcze na tym świecie. Przecież powinnam nie istnieć. A mimo to obudziłam się na łóżku w białym pomieszczeniu. Wciąż żyje..tylko dlaczego? Wszystko było tak perfekcyjnie zaplanowane że nie mogło się nie udać. Przynajmniej nie tym razem. Kurwa, to już nie jest śmieszne. Albo ze mną jest coś nie tak że nie wychodzi mi nawet własne samobójstwo albo mam 98756433456..żyć jak jakiś pieprzony kot. Wygląda na to że trochę się przeliczyłam z tym że to okno jest dość wysoko by po zeskoczeniu zabiło na miejscu. Zawsze coś się spierdoli.
     Leżałam teraz gdzieś, gdzie ani trochę nie przypominało to mojego pokoju. Na początku nie mogłam się przyzwyczaić do tego
światła. Gdy już moje oczy się z tym oswoiły chciałam podnieść rękę by je przetrzeć. Zauważyłam jakieś śmieszne rurki przyklejone do mojej dłoni. Od razu wiedziałam gdzie jestem. Białe ściany, puste łóżka na przeciwko mojego i te kabelki przyczepione do moich rąk. SZPITAL. JESTEM W SZPITALU. Spanikowałam. Zaczęłam się wiercić i próbowałam oderwać te cholerne rurki. Nie chciałam tu zostać ani chwili dłużej. Nienawidze tego miejsca. Był tylko jeden mały problem. Nie miałam siły. Nie chodziło tu o te gówna co mi przyczepili, oderwałam je bez żadnych trudności. Problem w tym że nie dałabym rady wstać. Skok, który niestety przeżyłam odbił się teraz na moim zdrowiu. Czułam chyba każdy możliwy ból. Po chwili drzwi od pokoju się uchyliły a zza nich wychylił się Zayn i jego koledzy. O..jak miło. Przyszli mnie odwiedzić. Na pewno się o mnie martwili -.- 
- Poczekajcie na korytarzu, sam z nią porozmawiam - spojrzał na nich po czym wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi. Chwila, kto powiedział że ja chce z nim rozmawiać. Po za tym nie mam mu nic do powiedzenia. Jeśli chcę się na mnie zacząć wydzierać że próbowałam się zabić to niech najlepiej od razu wyjdzie.
- Jak się czujesz? Lepiej ci? - spojrzał na mnie, siadając na kancie łóżka
- A czy to cię wogóle obchodzi? - każde moje słowo wypowiedziałam z nienawiścią w głosie.
- Trochę
- Hah..dzięki za szczerość. - jego odpowiedź była tak żałosna, że aż śmieszna. Myślałam że da już sobie spokój z tymi chorymi pytaniami i w końcu się zamknie ale on nie dawał za wygraną.
- Myślałem, że już się nie obudzisz.
Czy on sobie ze mnie kpi?
- Bo nie chciałam. Wogóle po co ta scenka? Po co udajesz martwiącego się, kochanego braciszka? Oboje dobrze wiemy, że masz mnie w dupie.
- Bo próbowałem być dla ciebie miły, ale wygląda na to że przy tobie się nie da. - podniósł na mnie głos.
- Problem nie tkwi we mnie tylko w tobie. Słabo udajesz. Musiałabym być idiotką żeby uwierzyć w te twoje wymuszone słówka. Jesteś śmieszny.. huj
Ostatnie słowo wypowiedziałam bardzo cicho, tak żeby nie było słyszalne dla jego uszu. 
Byłam dumna z tego co powiedziałam gdy zobaczyłam jak opada mu szczęka. Po chwili jednak pożałowałam tego że się odezwałam. Wygląda na to że jednak usłyszał to czego nie miał.
Był wkurwiony.
Pochylił się nade mną łapiąc za szyję i dość mocno ją ściskając.
- Posłuchaj mnie bardzo uważnie szmato, bo nie będę się więcej powtarzał. To co dotychczas z nami przeżywałaś to było nic. Jak wrócisz do domu to dopiero zobaczysz jak wygląda piekło.
- Auć...t to b boli. - nie mogłam złapać oddechu
- A jeśli chodzi o twoją próbę samobójczą to obiecuję ci że tym razem nie popełnimy tego samego błędu. Nie będziesz już miała jak odebrać sobie życia bo po wyjściu ze szpitala trafisz prosto do piwnicy.
Odsunął się ode mnie zabierając jednocześnie swoją obleśną rękę z mojej szyi. Automatycznie oplotłam ją swoimi dłońmi krztusząc i dławiąc się przez chwilowy brak powietrza. Nie mogłam uspokoić oddechu. Zayn wstał z łóżka nie zważając na moją obecność i wyszedł z pokoju. Dopiero teraz dotarło do mnie co powiedział zanim zniknął za drzwiami. Wzdrygnęłam się.
Muszę się stąd wydostać. Muszę stąd spieprzać, zanim zwariuję do reszty.
Boje się. 




CZYTASZ = SKOMENTUJ!




     

czwartek, 2 stycznia 2014

Libster Award

               Nominację dostałam od:http://to-win-dreams-fanfiction.blogspot.com/p/blog-page_31.html
                       Z całego serca dziękujemy! ;*


               Odpowiedzi na pytania:
1) Dlaczego zaczęłaś pisać bloga?
Odp: Już kiedyś miałam taki pomysł, aby stworzyć takie opowiadanie. Zawsze lubiłam pisać i tak jakoś wyszło, że założyłam bloga i zaczęłam publikować rozdziały wraz z przyjaciółką. 

2) Jakich wykonawców słuchasz?
Odp: Moimi idolami są One Direction lecz mojej współtwórczyni Justin Bieber. Ale słuchamy też innych wykonawców. Po prostu słuchamy to co nam wpadnie w ucho. 

3) Skąd jesteś?
Odp: Województwo Pomorskie, okolice Redy. 

4) Twitter vs. Facebook.
Odp: Oczywiście, że twitter. 

5) Shippujesz jakieś związki?
Odp: Shippuję Zerrie. 

  Blogi które nominuję: 
http://dziewczynazesluchawkami.blogspot.com/
http://fighter-fanfiction.blogspot.com/
http://fight-for-this-love1.blogspot.com/
http://after-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/
http://loveme-likeyou-do.blogspot.com/


  Moje pytania:
1) Co zainspirowało Cię aby pisać opowiadanie o danej fabule?
2) Kim jest Twój idol? I za co go kochasz?
3) Jaka jest Twoja największa wada i zaleta?
4) Hobby.
5) Na jakim filmie płakałaś?
6) Za jaką osobę siebie uważasz?