niedziela, 29 grudnia 2013

Ten



  * A WIĘC WRAZ Z SHAWTY DOSZŁYŚMY DO WNIOSKU, ŻE TYLKO 1/4 Z WAS KOMENTUJE. CZY TAK TRUDNO NAPISAĆ CHOĆ JEDEN WYRAZ LUB POSTAWIĆ JAKĄŚ BUŹKĘ.  DLA WAS TO TYLKO CHWILA, A DLA NAS BANAN NA TWARZY. WIĘC PROSIŁYBYŚMY ABYŚCIE KOMENTOWALI. 
JEŚLI POD TYM ROZDZIAŁEM BĘDZIE MAŁO KOMENTARZY ZAWIESIMY BLOGA, BO NIE BĘDZIEMY TEGO PISAĆ DO SIEBIE. 

______________________________________________________________________


* 3 lata wcześniej 
1 października 2010 roku


   
To chore. Każdego dnia, budzę się z nadzieją na lepsze jutro. Z nadzieją na lepsze życie. Z nadzieją, że pojawi się ktoś, kto będzie na tyle odważny by mi pomóc. Budzę się z nadzieją na bycie szczęśliwą. Budzę się z nadzieją, że te potwory odejdą. Wiem, że jestem głupia i naiwna trzymając się tej podstawy, bo przecież w głowię zakodowane mam coś zupełnie innego, ale czy to źle? Czy to źle że budzę się z nadzieją? Dla jednych, nadzieja jest matką głupich, dla drugich umiera ostatnia, a mnie jak do tej pory utrzymywała przy życiu. Ale to koniec, straciłam już nadzieję, a jak to mówią nadzieja odchodzi ostatnia. Stało się. Stoję jak kretynka na parapecie i myślę. Myślę o tym jak to będzie gdy skoczę, myślę o tym czy będzie mnie bolało, ale czy ból fizyczny może być silniejszy od bólu psychicznego? Wątpię. Nic tak nie boli jak utrata swoich bliskich, wykorzystanie i pogarda z ich strony. Gdy tak tu stoję przypomina mi się jak moja mama zawsze mówiła "samobójcy to tchórze, pieprzeni egoiści" Masz mamo rację, jestem tchórzem, jestem zbyt słaba, ale ja już po prostu nie potrafię ile mam jeszcze cierpieć, czym ja sobie na to zasłużyłam? Może byłabyś w stanie zrozumieć samobójców jakbyś choć na chwile zamieniła się z nimi duszami. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach, od razu moje serce podskoczyło do gardła. "Co ty sobie myślałaś głupia idiotko, że tak po prostu skoczysz i nikt tego nie zauważy"- szydziła ze mnie moja podświadomość. W głębi wiedziałam, że ma rację. Shit! Jeszcze bliżej przysunęłam się do krawędzi parapetu i wtedy drzwi się otworzyły. Louis. Patrzył na mnie jak by zobaczył ducha wiedziałam, że jest wystraszony. Wiedział, że jeden nie właściwy jego ruch i skoczę. 
- Kurwa! Chłopaki szybko chodźcie tu!- jak na zawołanie pieski przybiegły wbiegając do mojego pokoju. 
- Co jest grane?- wydawało się jakby mnie nie widzieli, ale gdy ich wzrok skierował się tam gdzie Louis patrzał, od razu mnie ujrzeli, próbowali się zbliżyć, lecz widzieli, jak się cofam. 
- Cher proszę Cię nie rób nic głupiego. Zejdź tutaj do nas proszę. - kurwa jaką on miał czelność mnie prosić?! Co myślał, że jak mnie poprosi to od razu zejdę i rzucę mu się w ramiona?! Ha śmieszne braciszku. Teraz to ja rozdaję karty. 

- Ja też was prosiłam! A wy co? Przestaliście?! Nie!! Więc jakim kurwa prawem manie czelność mnie o cokolwiek prosić! Co?! Jakim kurwa prawem!- z moich oczu poleciały łzy, nie wytrzymałam. 
- Wiem przepraszam. Jestem dupkiem, ale zejdź nie chcę żebyś sobie nic zrobiła. Proszę, porozmawiajmy na spokojnie. Jestem pewien, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia. - gdy usłyszałam wypowiedziane przez niego słowa jeszcze bardziej się we mnie zagotowało. 
- PRZEPRASZAM! Gówno mnie obchodzi co chcesz! Przecież ostatnio sam wykrzyczałeś mi prosto w twarz, że jestem nic nie wartym gównem. Więc po co tu stoisz i prosisz mnie abym zeszła. Jesteś śmieszny.Ha..- nic nie mogłam poradzić że zaczęłam się śmiać. Ale to było tak tragiczne, że aż śmieszne. 
- Cher..- miałam już dość
- Nie nazywaj mnie tak! Jesteś dla mnie nikim, przez Was się cięłam, przez was nie mogę na siebie spojrzeć bo czuję obrzydzenie. Zniszczyliście mnie tego chcieliście?! Tego?! Nie sądzę!. Ale wiecie co wyręczę was, już nie będę wam przeszkadzać.
- zamknęłam oczy i pochyliłam się do tyłu, słyszałam jak krzyczą moje imie, ale nie obchodziło mnie to. Za chwilę będę w innym lepszym świecie. Będę z ludźmi których kocham. Nagle przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny ból i ciemność. Koniec.?
   

sobota, 21 grudnia 2013

Nine

*NOTATKA POD ROZDZIAŁEM*



*3 lata wcześniej
1 października 2010 roku




       Skoro cała moja nadzieja już wygasła to po co wciąż łudzę się że kiedyś będę wolna? Że w końcu będę mogła żyć własnym życiem. Boże, to wszystko jest jakieś pojebane. Ja jestem pojebana, bo nie umiem się zabić. Miałam już tyle prób samobójczych, z których każda była niewypałem. A dlaczego? Bo zawsze znalazł się ktoś, kto musiał mi przeszkodzić. Jakby zależało im na moim życiu, chociaż wcale tak nie jest. Jednym słowem moje życie to jedne wielkie gówno, a ludzie którzy mnie otaczają to psychopaci.
      

      Po kąpieli Justin wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Nie dałabym rady o własnych siłach wrócić do pomieszczenia. Uwierzcie mi, Zayn tak mnie pobił że nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból. Dlatego wolałam się wcale nie ruszać. Odzywać się też nie miałam zamiaru, ponieważ bałam się że jak tylko otworzę buzię to znowu przeszyje mnie ból. Wiem, jestem żałosna. Na szczęście Justin zdawał sobie sprawę z tego, że nie jestem dość silna by wykonać jakikolwiek ruch i bez zastanowienia skierował się ze mną w stronę drzwi. Położył mnie na łóżku, obrócił się na pięcie i wyszedł. Słychać było tylko przekręcanie się klucza. Pewnie niech mnie zakluczy. Przecież gdyby tego nie zrobił to z łatwością uciekłabym stąd w takim stanie. Debil.
Jeśli chodzi o mnie to czuję się fatalnie. I pewnie tak też wyglądam. Cała w siniakach. Ale mimo to, to jest jeden plus tego, że zostałam pobita. Przez najbliższy czas raczej nikt z nich do mnie nie przyjdzie. Nikt nie będzie próbował po raz kolejny mnie zgwałcić. Chociaż nie jestem tego tak do końca pewna, to mam nadzieję że tak będzie. Mogłabym wtedy, chodź na chwilę od nich odpocząć. Chyba, że są takimi świniami, że nie obchodziłoby ich czy jestem poobijana,ledwo żyje i nie mam siły się ruszać. To całe rozmyślanie doprowadziło mnie do tego, że nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Byłam strasznie zmęczona. Obudziły mnie promienie słońca, które bezczelnie wpełzły do mojego pokoju przez odsłonięte okno, przywracając mnie tym samym do szarej rzeczywistości. Czyli wygląda na to, że ktoś był już w moim pokoju i wpuścił do niego trochę światła. Dobrze, że chociaż to mi zostawili, światło. Przecież mogliby odseparować mnie od niego i zamknąć w jakimś ciemnym pomieszczeniu bez okien. A mimo to wciąż jestem w swoim pokoju. Przynajmniej mam jeszcze swój własny kąt. Podciągnęłam się na łokciach tym samym siadając na łóżku. Dalej wszystko mnie bolało,ale nie było aż tak źle jak wczoraj. Ból był nawet do zniesienia. Przetarłam oczy,próbując przyzwyczaić się do światła. Pierwsze co ukazało się moim zmęczonym oczom był talerz , który leżał na mojej komodzie. No proszę, w końcu przynieśli mi coś do jedzenia. Nie mogą przecież dopuścić do tego abym się zagłodziła. Musze żyć, aby zaspokoić ich potrzeby. Eh, jacy oni opiekuńczy. Tak w ogóle to jak długo już nie jadłam? Jakoś wcześniej nie przejmowałam się tym, że wcale nie jem. Szczerze,to teraz też mam
to gdzieś. Już od dłuższego czasu ignorowałam to, że mój organizm domaga się posiłku. Patrząc tak na swoje ciało, uświadomiłam sobie,że schudłam. I to bardzo. Jedyne co widzę to kości i wystające żebra. Boże..ciekawe jak wygląda moja twarz. Czy się zmieniła. Szkoda, że nie mam w pokoju lustra. No tak, kolejna rzecz która została mi zabrana dla mojego 'bezpieczeństwa'.
Nie miałam zamiaru patrzeć na to jedzenie. Wstałam ostrożnie z łóżka i skierowałam się w stronę komody. Trudności sprawiało mi utrzymanie równowagi. Wciąż byłam słaba. Wzięłam do ręki talerz i podeszłam do okna. Wolną ręką złapałam za klamkę i przekręciłam ją tak by okno się otworzyło. Momentalnie poczułam przyjemny wiatr muskający moją twarz. Wychyliłam głowę i spojrzałam w dół. Tak jak wcześniej mówiłam było strasznie wysoko. Wyciągnęłam rękę, w której trzymałam talerz i bez zastanowienia go wyrzuciłam. Rozglądałam się po otoczeniu, uświadamiając sobie jak dawno nie byłam na zewnątrz. Miasto mimo to nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Każdy żył swoim życiem.
Przypomniałam sobie jak rozmyślałam nad tym aby popełnić samobójstwo i zeskoczyć z okna. Nie musiałabym się tym razem martwić, że coś pójdzie nie tak. Gdybym skoczyła z takiej wysokości, to śmierć gwarantowana. Wcześniej się bałam. Przerażała mnie głównie ta wysokość. Ale przecież tego właśnie chcę, tak? Chcę umrzeć. To mogłoby wypalić. Postanowiłam, że spróbuję. Dlaczego nie.
Podtrzymując się rękoma, z trudem weszłam na parapet. Chyba mam lęk wysokości, bo gdy skierowałam mój wzrok w dół, odruchowo się cofnęłam. Przez chwilę miałam ochotę jak najszybciej zejść na podłogę i dać sobie z tym spokój. Ale nie było już odwrotu. 
Cher uspokój się..nie panikuj - powtarzałam sobie w duchu
Dasz radę
Dasz radę
Dasz radę
To tylko jeden krok
Jeden mały kroczek
Wystarczy, że zrobisz jeden krok do przodu i to wszystko się skończy.
Teraz albo nigdy...





---

Od autorki:
Hej misiaczki! BARDZOOOOO CHCIAŁABYM WAS PRZEPROSIĆ że dopiero teraz dodaje ten rozdział. Miał być tydzień temu ale jakoś tak wyszło, że go nie dodałam. Może przez to, że nie miałam czasu albo po prostu weny. Wiem, jestem beznadziejna. ;c
Kolejna sprawa to to,że nawet połowa z osób, które to czyta nie komentuje. Jest mi naprawdę przykro, bo czuję jakbym pisała to sama do siebie. Czy naprawdę aż tak trudno jest zostawić jeden komentarz? Nie musi być długi, wystarczy jedno słowo. Zrobiłoby mi to ogromną przyjemność gdybym zobaczyła, że jednak komuś podobają się moje wypociny. Po za tym chciałabym wiedzieć co sądzicie o danym rozdziale. 
Przy okazji chcę Wam podziękować za prawie TYSIĄC wyświetleń! Jesteście wspaniali <3
Na koniec takie tam życzenia ode mnie i mojej współtwórczyni:
Życzymy wam wesołych i spokojnych świąt spędzonych razem z rodziną, oczywiście duuuuużo prezentów no i przede wszystkim spełnienia marzeń w nadchodzącym nowym roku. ;)


niedziela, 8 grudnia 2013

Eight



          Skoro Bóg kocha nas wszystkich tak samo to dlaczego inni cierpią bardziej? 
Dlaczego w ogóle pozwala im cierpieć? 
No dlaczego? Przecież niby wszyscy jesteśmy tacy sami. BULLSHIT!!

*3 lata wcześniej 
30 września 2010 roku
* tydzień później
      

    Przez ostatni tydzień przychodzili do mnie po kolei, nie zważając no to jak się czuje i jak wyglądam. Nie raz po kilka razy dziennie. Nawet mój brat. Nawet mój własny brat mnie już wykorzystał seksualnie. A ja już nie mam siły, jestem wrakiem człowieka, nie raz próbowałam uciec, ale zawsze kończyło się nie powodzeniem, a ja byłam po tym bita i poniewierana. Zrezygnowałam. Już nie walczę. Udało im się zniszczyli mnie. Zabrali mi żyletki po tym jak przecięłam sobie żyły, ale skurwesynom oczywiście udało się mnie uratować. Nie wiem co mam zrobić, nie chcę do końca być ich "dziwką". Dziś jest środa, co dwa dni wypuszczają mnie do łazienki abym się odświeżyła, ale już mnie nie zostawiają samej. Stoją i napalają się jak świnie, a mnie aż mdli. Czekam tylko teraz aż jeden z nich po mnie przyjdzie. To jest gorsze niż więzienie. Serio. 
    Drzwi powolnie się otworzyły, a z nich wyszedł Zayn. Świetnie! Będę się myć przy bracie. Lepiej być nie mogło. Szarpnął mnie za ramię i wypchną z pokoju jak szmatę. Byliśmy już w środku w łazience, nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się. 
- Na co czekasz?Mam Ci wysłać zaproszenie?
- Dlaczego ty mi to robisz? Nie dość już się nacierpiałam? Czemu nie pozwolisz mi z tym skończyć?- mówiłam szeptem, bałam się jak będę mówić głośniej to oberwę.
- Jeszcze nie zrozumiałaś, że życie nie jest posłane różami? Dziewczyno zejdź na ziemie, ktoś musi to znosić. Wypadło na Ciebie. 
- Tak na prawdę tak  nie myślisz. To oni Cię do wszystkiego namawiają. Ja to wiem i ty to wiesz.
- Jesteś głupsza niż myślałem. Taka naiwna. A teraz rozbieraj się i do wanny nie mam całego dnia. I nie mam zamiaru spędzać go w twoim towarzystwie. Brzydzę się Ciebie! jesteś zwykłą Kurwą. Zawsze wiedziałem, że tak skończysz. - nie reagowałam, moje oczy wypełnione były słoną cieczą której nie chciałam wypuścić, nie mogłam pokazać mu, że jego słowa mnie skrzywdziły. 
- Kurwa! Słyszałaś rozbierasz się czy mam Ci w tym pomóc?! - ruszył w moją stronę, był zły i zirytowany chyba go wkurzyłam. Gdy robił krok do przodu ja od razu cofałam się do tyłu. Nie wiem dlaczego i czym go zdenerwowałam, ale wpadł w furię, zaczął mnie bić, kopać, leżałam na zimniej posadzce i płakałam nie mogłam złapać oddechu, a on nie przestawał. Miałam nadzieję, że nie przestanie chciałam aby pobił mnie ze skutkiem śmiertelnym, był bliski tego, czułam to. Nagle do pomieszczenia wpadli Justin i Louis. Starali się odciągnąć go ode mnie, marnie im to wychodziło. Zayn był o wiele silniejszy niż oni dwoje. 
- Stary przestań zabijesz ją! Słyszysz przestań.- zdjęli go za mnie, a Louis wyprowadził go z łazienki. Zostałam sama z
Justinem, pomógł mi wstać i włożył mnie to wanny spuszczając wodę. Starałam się jakoś nie ruszać specjalnie, bo każdy ruch stwarzał że ból był jeszcze silniejszy. Obmywałam się z krwi i z bólu. Nie przeszkadzało mi, że Justin stoi tam i się na mnie patrzy nic mi już nie przeszkadzało. Teraz tylko muszę wymyślić jak uwolnić się  z tego piekła. Bo kto powiedział, że piekło jest na dole, dla mnie jest na ziemi. Nie wiem jak to zrobię, ale jakoś z tego ucieknę, a jeśli nie to popełnię samobójstwo. Nie będzie mi siebie żal. Wtedy dopiero będę szczęśliwa. 


niedziela, 1 grudnia 2013

Seven

* 3 lata wcześniej
24 września 2010 roku




                 Czy sny mogą być czasami tak realistyczne, że zaczynamy w
nie wierzyć? Że zaczynamy myśleć iż to co nam się przyśniło mogło stać się naprawdę? Cóż, jestem jedną z tych osób, która tak miała. Sen wydawał mi się rzeczywistością..Był tak piękny, że chciałam się z niego nigdy nie obudzić..Byłam w nim wolna. Miałam rodzinę, dzieci, męża. Przede wszystkim byłam szczęśliwa..Jakby to, co cały czas się działo wcale nie miało miejsca. Ale nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza to co nas uszczęśliwia.
 


     Jak zwykle coś musiało przerwać mój sen..Jakiś dźwięk. Jakby ktoś coś oglądał. Tylko, że ten dźwięk nie dochodził zza drzwi..Przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili otworzyłam oczy żeby zobaczyć co się dzieje. Na przeciwko mnie leżał laptop. To z niego puszczany był jakiś film. Nie wiedziałam o co chodzi. Dlaczego mi go zostawili. Czyżby zaczęli przejmować się moim losem? Chcieli mi jakoś umilić to samotne siedzenie w zamkniętym pokoju? Ehh...w co ja wierze.
          No i doigrałam się mając nadzieje na coś, co jest niemożliwe. Postanowiłam obejrzeć kawałek tego filmu. Na początku nie byłam pewna tego co widzę, ale po chwili moje przypuszczenia się potwierdziły. Na filmie byłam ja. Raczej nie był to film tylko filmik nagrany czyimś telefonem. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to co tam zobaczyłam. Na początku nic się nie działo. Jeden z kolegów Zayn'a, Louis (tak to był raczej Louis) wszedł do mojego pokoju..to był chyba mój pokój. Nie jestem pewna, bo filmik był trochę niewyraźny. Ale nieważne. Potem kamera została skierowana na mnie. Nie wyglądałam za dobrze. Jednym słowem, wyglądałam okropnie. Chłopak podszedł do mnie i coś tam powiedział. Nie wińcie mnie za to, że nie usłyszałam, bo dopiero co się obudziłam i mój organizm nie zaczął jeszcze normalnie funkcjonować. Po chwili miał być ten moment, którego nigdy bym
się nie spodziewała. To było najgorsze. To właśnie wtedy mnie zatkało. Wstałam z łóżka i podeszłam do szeroko uśmiechającego się Louis'a. On ściągnął spodnie..za chwilę z jego ciała zsunęły się także bokserki. Ja natomiast kucnęłam przy jego przyrodzeniu i zaczęłam robić mu loda.
 


      Nie to nie mogłam być ja! To nie prawda! To musi być jakoś przerobione. Nigdy, nikt by mnie nie zmusił do takiego świństwa. Jeszcze miałam to robić chłopakowi, w którym pokładałam nadzieję? Nie..to jest jakiś koszmar. Ktoś robi sobie ze mnie jaja. To jest niemożliwe! Fuj..nie mogę na to patrzeć. Po raz kolejny czułam jak łzy spływają po mojej twarzy. Najdziwniejsze jest to, że nie przypominałam sobie niczego podobnego. Nawet nie miałam zamiaru tego pamiętać. Coś jest nie tak. Wiem, że na pewno nie odważyłabym się tego zrobić. Miałam pustkę w głowie. Jedyne co pamiętałam  poprzedniego wieczoru to to jak Louis przyniósł mi do pokoju napój. I  właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie dlaczego od tego momentu nic nie pamiętam. Dam sobie ręke uciąć, że Louis dosypał mi coś do herbaty zanim przyniósł mi ją do pokoju. Świnia. Dlatego po skierowaniu filmiku na mnie wyglądałam tak okropnie. Nie myślałam wtedy trzeźwo. Byłam im uległa. Mogłam zrobić wszystko co tylko chcieli. I to wyjaśnia, dlaczego byłam tam taka spokojna, obojętna i grzecznie wykonywałam ich rozkazy. Pewnie to kazał mi zrobić Louis. To czego nie usłyszałam oglądając filmik. Kolejny raz zostałam wykorzystana, tym razem nieświadomie. Jak oni mogli mi to zrobić? Jeszcze w taki okrutny sposób. Chciałam jak najszybciej znaleźć się obok laptopa i wyciągnąć go z gniazdka. Miałam dość tego obrazu, który przez cały czas miałam przed oczami. Gdy tylko się ruszyłam poczułam jak ktoś mocno ścisnął mnie za ręke. Myślałam, że jestem sama w pokoju, ale się myliłam. Przez ten cały czas byłam w takim szoku, że nie zauważyłam, że kawałek za mną siedziały te zasrane szumowiny. Śmiali się ze mnie..wręcz bawiła ich moja sytuacja. Wiedziałam, że nie mam z nimi żadnych szans. Zostało mi tylko błagać.
- Prosze, wyłączcie to! Błagam was..j-ja nie dam rady..nie moge na to patrzeć.. Prosze..
Nie zareagowali. Patrzeli na mnie z kpiną w oczach i wciąż się śmiali. Nikt nie miał zamiaru się nade mną ulitować. Byłam bezsilna. Uklękłam z nadzieją, że może teraz coś zrobią.
- Błagam, wyłączcie ten zasrany filmik! Wystarczy, że raz musiałam go oglądać..Czym sobie na to zasłużyłam?!