niedziela, 29 grudnia 2013

Ten



  * A WIĘC WRAZ Z SHAWTY DOSZŁYŚMY DO WNIOSKU, ŻE TYLKO 1/4 Z WAS KOMENTUJE. CZY TAK TRUDNO NAPISAĆ CHOĆ JEDEN WYRAZ LUB POSTAWIĆ JAKĄŚ BUŹKĘ.  DLA WAS TO TYLKO CHWILA, A DLA NAS BANAN NA TWARZY. WIĘC PROSIŁYBYŚMY ABYŚCIE KOMENTOWALI. 
JEŚLI POD TYM ROZDZIAŁEM BĘDZIE MAŁO KOMENTARZY ZAWIESIMY BLOGA, BO NIE BĘDZIEMY TEGO PISAĆ DO SIEBIE. 

______________________________________________________________________


* 3 lata wcześniej 
1 października 2010 roku


   
To chore. Każdego dnia, budzę się z nadzieją na lepsze jutro. Z nadzieją na lepsze życie. Z nadzieją, że pojawi się ktoś, kto będzie na tyle odważny by mi pomóc. Budzę się z nadzieją na bycie szczęśliwą. Budzę się z nadzieją, że te potwory odejdą. Wiem, że jestem głupia i naiwna trzymając się tej podstawy, bo przecież w głowię zakodowane mam coś zupełnie innego, ale czy to źle? Czy to źle że budzę się z nadzieją? Dla jednych, nadzieja jest matką głupich, dla drugich umiera ostatnia, a mnie jak do tej pory utrzymywała przy życiu. Ale to koniec, straciłam już nadzieję, a jak to mówią nadzieja odchodzi ostatnia. Stało się. Stoję jak kretynka na parapecie i myślę. Myślę o tym jak to będzie gdy skoczę, myślę o tym czy będzie mnie bolało, ale czy ból fizyczny może być silniejszy od bólu psychicznego? Wątpię. Nic tak nie boli jak utrata swoich bliskich, wykorzystanie i pogarda z ich strony. Gdy tak tu stoję przypomina mi się jak moja mama zawsze mówiła "samobójcy to tchórze, pieprzeni egoiści" Masz mamo rację, jestem tchórzem, jestem zbyt słaba, ale ja już po prostu nie potrafię ile mam jeszcze cierpieć, czym ja sobie na to zasłużyłam? Może byłabyś w stanie zrozumieć samobójców jakbyś choć na chwile zamieniła się z nimi duszami. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach, od razu moje serce podskoczyło do gardła. "Co ty sobie myślałaś głupia idiotko, że tak po prostu skoczysz i nikt tego nie zauważy"- szydziła ze mnie moja podświadomość. W głębi wiedziałam, że ma rację. Shit! Jeszcze bliżej przysunęłam się do krawędzi parapetu i wtedy drzwi się otworzyły. Louis. Patrzył na mnie jak by zobaczył ducha wiedziałam, że jest wystraszony. Wiedział, że jeden nie właściwy jego ruch i skoczę. 
- Kurwa! Chłopaki szybko chodźcie tu!- jak na zawołanie pieski przybiegły wbiegając do mojego pokoju. 
- Co jest grane?- wydawało się jakby mnie nie widzieli, ale gdy ich wzrok skierował się tam gdzie Louis patrzał, od razu mnie ujrzeli, próbowali się zbliżyć, lecz widzieli, jak się cofam. 
- Cher proszę Cię nie rób nic głupiego. Zejdź tutaj do nas proszę. - kurwa jaką on miał czelność mnie prosić?! Co myślał, że jak mnie poprosi to od razu zejdę i rzucę mu się w ramiona?! Ha śmieszne braciszku. Teraz to ja rozdaję karty. 

- Ja też was prosiłam! A wy co? Przestaliście?! Nie!! Więc jakim kurwa prawem manie czelność mnie o cokolwiek prosić! Co?! Jakim kurwa prawem!- z moich oczu poleciały łzy, nie wytrzymałam. 
- Wiem przepraszam. Jestem dupkiem, ale zejdź nie chcę żebyś sobie nic zrobiła. Proszę, porozmawiajmy na spokojnie. Jestem pewien, że dojdziemy do jakiegoś porozumienia. - gdy usłyszałam wypowiedziane przez niego słowa jeszcze bardziej się we mnie zagotowało. 
- PRZEPRASZAM! Gówno mnie obchodzi co chcesz! Przecież ostatnio sam wykrzyczałeś mi prosto w twarz, że jestem nic nie wartym gównem. Więc po co tu stoisz i prosisz mnie abym zeszła. Jesteś śmieszny.Ha..- nic nie mogłam poradzić że zaczęłam się śmiać. Ale to było tak tragiczne, że aż śmieszne. 
- Cher..- miałam już dość
- Nie nazywaj mnie tak! Jesteś dla mnie nikim, przez Was się cięłam, przez was nie mogę na siebie spojrzeć bo czuję obrzydzenie. Zniszczyliście mnie tego chcieliście?! Tego?! Nie sądzę!. Ale wiecie co wyręczę was, już nie będę wam przeszkadzać.
- zamknęłam oczy i pochyliłam się do tyłu, słyszałam jak krzyczą moje imie, ale nie obchodziło mnie to. Za chwilę będę w innym lepszym świecie. Będę z ludźmi których kocham. Nagle przez moje ciało przebiegł nieprzyjemny ból i ciemność. Koniec.?
   

sobota, 21 grudnia 2013

Nine

*NOTATKA POD ROZDZIAŁEM*



*3 lata wcześniej
1 października 2010 roku




       Skoro cała moja nadzieja już wygasła to po co wciąż łudzę się że kiedyś będę wolna? Że w końcu będę mogła żyć własnym życiem. Boże, to wszystko jest jakieś pojebane. Ja jestem pojebana, bo nie umiem się zabić. Miałam już tyle prób samobójczych, z których każda była niewypałem. A dlaczego? Bo zawsze znalazł się ktoś, kto musiał mi przeszkodzić. Jakby zależało im na moim życiu, chociaż wcale tak nie jest. Jednym słowem moje życie to jedne wielkie gówno, a ludzie którzy mnie otaczają to psychopaci.
      

      Po kąpieli Justin wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju. Nie dałabym rady o własnych siłach wrócić do pomieszczenia. Uwierzcie mi, Zayn tak mnie pobił że nawet najmniejszy ruch sprawiał mi ogromny ból. Dlatego wolałam się wcale nie ruszać. Odzywać się też nie miałam zamiaru, ponieważ bałam się że jak tylko otworzę buzię to znowu przeszyje mnie ból. Wiem, jestem żałosna. Na szczęście Justin zdawał sobie sprawę z tego, że nie jestem dość silna by wykonać jakikolwiek ruch i bez zastanowienia skierował się ze mną w stronę drzwi. Położył mnie na łóżku, obrócił się na pięcie i wyszedł. Słychać było tylko przekręcanie się klucza. Pewnie niech mnie zakluczy. Przecież gdyby tego nie zrobił to z łatwością uciekłabym stąd w takim stanie. Debil.
Jeśli chodzi o mnie to czuję się fatalnie. I pewnie tak też wyglądam. Cała w siniakach. Ale mimo to, to jest jeden plus tego, że zostałam pobita. Przez najbliższy czas raczej nikt z nich do mnie nie przyjdzie. Nikt nie będzie próbował po raz kolejny mnie zgwałcić. Chociaż nie jestem tego tak do końca pewna, to mam nadzieję że tak będzie. Mogłabym wtedy, chodź na chwilę od nich odpocząć. Chyba, że są takimi świniami, że nie obchodziłoby ich czy jestem poobijana,ledwo żyje i nie mam siły się ruszać. To całe rozmyślanie doprowadziło mnie do tego, że nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Byłam strasznie zmęczona. Obudziły mnie promienie słońca, które bezczelnie wpełzły do mojego pokoju przez odsłonięte okno, przywracając mnie tym samym do szarej rzeczywistości. Czyli wygląda na to, że ktoś był już w moim pokoju i wpuścił do niego trochę światła. Dobrze, że chociaż to mi zostawili, światło. Przecież mogliby odseparować mnie od niego i zamknąć w jakimś ciemnym pomieszczeniu bez okien. A mimo to wciąż jestem w swoim pokoju. Przynajmniej mam jeszcze swój własny kąt. Podciągnęłam się na łokciach tym samym siadając na łóżku. Dalej wszystko mnie bolało,ale nie było aż tak źle jak wczoraj. Ból był nawet do zniesienia. Przetarłam oczy,próbując przyzwyczaić się do światła. Pierwsze co ukazało się moim zmęczonym oczom był talerz , który leżał na mojej komodzie. No proszę, w końcu przynieśli mi coś do jedzenia. Nie mogą przecież dopuścić do tego abym się zagłodziła. Musze żyć, aby zaspokoić ich potrzeby. Eh, jacy oni opiekuńczy. Tak w ogóle to jak długo już nie jadłam? Jakoś wcześniej nie przejmowałam się tym, że wcale nie jem. Szczerze,to teraz też mam
to gdzieś. Już od dłuższego czasu ignorowałam to, że mój organizm domaga się posiłku. Patrząc tak na swoje ciało, uświadomiłam sobie,że schudłam. I to bardzo. Jedyne co widzę to kości i wystające żebra. Boże..ciekawe jak wygląda moja twarz. Czy się zmieniła. Szkoda, że nie mam w pokoju lustra. No tak, kolejna rzecz która została mi zabrana dla mojego 'bezpieczeństwa'.
Nie miałam zamiaru patrzeć na to jedzenie. Wstałam ostrożnie z łóżka i skierowałam się w stronę komody. Trudności sprawiało mi utrzymanie równowagi. Wciąż byłam słaba. Wzięłam do ręki talerz i podeszłam do okna. Wolną ręką złapałam za klamkę i przekręciłam ją tak by okno się otworzyło. Momentalnie poczułam przyjemny wiatr muskający moją twarz. Wychyliłam głowę i spojrzałam w dół. Tak jak wcześniej mówiłam było strasznie wysoko. Wyciągnęłam rękę, w której trzymałam talerz i bez zastanowienia go wyrzuciłam. Rozglądałam się po otoczeniu, uświadamiając sobie jak dawno nie byłam na zewnątrz. Miasto mimo to nic się nie zmieniło. Wszystko było na swoim miejscu. Każdy żył swoim życiem.
Przypomniałam sobie jak rozmyślałam nad tym aby popełnić samobójstwo i zeskoczyć z okna. Nie musiałabym się tym razem martwić, że coś pójdzie nie tak. Gdybym skoczyła z takiej wysokości, to śmierć gwarantowana. Wcześniej się bałam. Przerażała mnie głównie ta wysokość. Ale przecież tego właśnie chcę, tak? Chcę umrzeć. To mogłoby wypalić. Postanowiłam, że spróbuję. Dlaczego nie.
Podtrzymując się rękoma, z trudem weszłam na parapet. Chyba mam lęk wysokości, bo gdy skierowałam mój wzrok w dół, odruchowo się cofnęłam. Przez chwilę miałam ochotę jak najszybciej zejść na podłogę i dać sobie z tym spokój. Ale nie było już odwrotu. 
Cher uspokój się..nie panikuj - powtarzałam sobie w duchu
Dasz radę
Dasz radę
Dasz radę
To tylko jeden krok
Jeden mały kroczek
Wystarczy, że zrobisz jeden krok do przodu i to wszystko się skończy.
Teraz albo nigdy...





---

Od autorki:
Hej misiaczki! BARDZOOOOO CHCIAŁABYM WAS PRZEPROSIĆ że dopiero teraz dodaje ten rozdział. Miał być tydzień temu ale jakoś tak wyszło, że go nie dodałam. Może przez to, że nie miałam czasu albo po prostu weny. Wiem, jestem beznadziejna. ;c
Kolejna sprawa to to,że nawet połowa z osób, które to czyta nie komentuje. Jest mi naprawdę przykro, bo czuję jakbym pisała to sama do siebie. Czy naprawdę aż tak trudno jest zostawić jeden komentarz? Nie musi być długi, wystarczy jedno słowo. Zrobiłoby mi to ogromną przyjemność gdybym zobaczyła, że jednak komuś podobają się moje wypociny. Po za tym chciałabym wiedzieć co sądzicie o danym rozdziale. 
Przy okazji chcę Wam podziękować za prawie TYSIĄC wyświetleń! Jesteście wspaniali <3
Na koniec takie tam życzenia ode mnie i mojej współtwórczyni:
Życzymy wam wesołych i spokojnych świąt spędzonych razem z rodziną, oczywiście duuuuużo prezentów no i przede wszystkim spełnienia marzeń w nadchodzącym nowym roku. ;)


niedziela, 8 grudnia 2013

Eight



          Skoro Bóg kocha nas wszystkich tak samo to dlaczego inni cierpią bardziej? 
Dlaczego w ogóle pozwala im cierpieć? 
No dlaczego? Przecież niby wszyscy jesteśmy tacy sami. BULLSHIT!!

*3 lata wcześniej 
30 września 2010 roku
* tydzień później
      

    Przez ostatni tydzień przychodzili do mnie po kolei, nie zważając no to jak się czuje i jak wyglądam. Nie raz po kilka razy dziennie. Nawet mój brat. Nawet mój własny brat mnie już wykorzystał seksualnie. A ja już nie mam siły, jestem wrakiem człowieka, nie raz próbowałam uciec, ale zawsze kończyło się nie powodzeniem, a ja byłam po tym bita i poniewierana. Zrezygnowałam. Już nie walczę. Udało im się zniszczyli mnie. Zabrali mi żyletki po tym jak przecięłam sobie żyły, ale skurwesynom oczywiście udało się mnie uratować. Nie wiem co mam zrobić, nie chcę do końca być ich "dziwką". Dziś jest środa, co dwa dni wypuszczają mnie do łazienki abym się odświeżyła, ale już mnie nie zostawiają samej. Stoją i napalają się jak świnie, a mnie aż mdli. Czekam tylko teraz aż jeden z nich po mnie przyjdzie. To jest gorsze niż więzienie. Serio. 
    Drzwi powolnie się otworzyły, a z nich wyszedł Zayn. Świetnie! Będę się myć przy bracie. Lepiej być nie mogło. Szarpnął mnie za ramię i wypchną z pokoju jak szmatę. Byliśmy już w środku w łazience, nie wiedziałam co mam zrobić. Bałam się. 
- Na co czekasz?Mam Ci wysłać zaproszenie?
- Dlaczego ty mi to robisz? Nie dość już się nacierpiałam? Czemu nie pozwolisz mi z tym skończyć?- mówiłam szeptem, bałam się jak będę mówić głośniej to oberwę.
- Jeszcze nie zrozumiałaś, że życie nie jest posłane różami? Dziewczyno zejdź na ziemie, ktoś musi to znosić. Wypadło na Ciebie. 
- Tak na prawdę tak  nie myślisz. To oni Cię do wszystkiego namawiają. Ja to wiem i ty to wiesz.
- Jesteś głupsza niż myślałem. Taka naiwna. A teraz rozbieraj się i do wanny nie mam całego dnia. I nie mam zamiaru spędzać go w twoim towarzystwie. Brzydzę się Ciebie! jesteś zwykłą Kurwą. Zawsze wiedziałem, że tak skończysz. - nie reagowałam, moje oczy wypełnione były słoną cieczą której nie chciałam wypuścić, nie mogłam pokazać mu, że jego słowa mnie skrzywdziły. 
- Kurwa! Słyszałaś rozbierasz się czy mam Ci w tym pomóc?! - ruszył w moją stronę, był zły i zirytowany chyba go wkurzyłam. Gdy robił krok do przodu ja od razu cofałam się do tyłu. Nie wiem dlaczego i czym go zdenerwowałam, ale wpadł w furię, zaczął mnie bić, kopać, leżałam na zimniej posadzce i płakałam nie mogłam złapać oddechu, a on nie przestawał. Miałam nadzieję, że nie przestanie chciałam aby pobił mnie ze skutkiem śmiertelnym, był bliski tego, czułam to. Nagle do pomieszczenia wpadli Justin i Louis. Starali się odciągnąć go ode mnie, marnie im to wychodziło. Zayn był o wiele silniejszy niż oni dwoje. 
- Stary przestań zabijesz ją! Słyszysz przestań.- zdjęli go za mnie, a Louis wyprowadził go z łazienki. Zostałam sama z
Justinem, pomógł mi wstać i włożył mnie to wanny spuszczając wodę. Starałam się jakoś nie ruszać specjalnie, bo każdy ruch stwarzał że ból był jeszcze silniejszy. Obmywałam się z krwi i z bólu. Nie przeszkadzało mi, że Justin stoi tam i się na mnie patrzy nic mi już nie przeszkadzało. Teraz tylko muszę wymyślić jak uwolnić się  z tego piekła. Bo kto powiedział, że piekło jest na dole, dla mnie jest na ziemi. Nie wiem jak to zrobię, ale jakoś z tego ucieknę, a jeśli nie to popełnię samobójstwo. Nie będzie mi siebie żal. Wtedy dopiero będę szczęśliwa. 


niedziela, 1 grudnia 2013

Seven

* 3 lata wcześniej
24 września 2010 roku




                 Czy sny mogą być czasami tak realistyczne, że zaczynamy w
nie wierzyć? Że zaczynamy myśleć iż to co nam się przyśniło mogło stać się naprawdę? Cóż, jestem jedną z tych osób, która tak miała. Sen wydawał mi się rzeczywistością..Był tak piękny, że chciałam się z niego nigdy nie obudzić..Byłam w nim wolna. Miałam rodzinę, dzieci, męża. Przede wszystkim byłam szczęśliwa..Jakby to, co cały czas się działo wcale nie miało miejsca. Ale nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza to co nas uszczęśliwia.
 


     Jak zwykle coś musiało przerwać mój sen..Jakiś dźwięk. Jakby ktoś coś oglądał. Tylko, że ten dźwięk nie dochodził zza drzwi..Przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili otworzyłam oczy żeby zobaczyć co się dzieje. Na przeciwko mnie leżał laptop. To z niego puszczany był jakiś film. Nie wiedziałam o co chodzi. Dlaczego mi go zostawili. Czyżby zaczęli przejmować się moim losem? Chcieli mi jakoś umilić to samotne siedzenie w zamkniętym pokoju? Ehh...w co ja wierze.
          No i doigrałam się mając nadzieje na coś, co jest niemożliwe. Postanowiłam obejrzeć kawałek tego filmu. Na początku nie byłam pewna tego co widzę, ale po chwili moje przypuszczenia się potwierdziły. Na filmie byłam ja. Raczej nie był to film tylko filmik nagrany czyimś telefonem. Byłam w szoku. Nie mogłam uwierzyć w to co tam zobaczyłam. Na początku nic się nie działo. Jeden z kolegów Zayn'a, Louis (tak to był raczej Louis) wszedł do mojego pokoju..to był chyba mój pokój. Nie jestem pewna, bo filmik był trochę niewyraźny. Ale nieważne. Potem kamera została skierowana na mnie. Nie wyglądałam za dobrze. Jednym słowem, wyglądałam okropnie. Chłopak podszedł do mnie i coś tam powiedział. Nie wińcie mnie za to, że nie usłyszałam, bo dopiero co się obudziłam i mój organizm nie zaczął jeszcze normalnie funkcjonować. Po chwili miał być ten moment, którego nigdy bym
się nie spodziewała. To było najgorsze. To właśnie wtedy mnie zatkało. Wstałam z łóżka i podeszłam do szeroko uśmiechającego się Louis'a. On ściągnął spodnie..za chwilę z jego ciała zsunęły się także bokserki. Ja natomiast kucnęłam przy jego przyrodzeniu i zaczęłam robić mu loda.
 


      Nie to nie mogłam być ja! To nie prawda! To musi być jakoś przerobione. Nigdy, nikt by mnie nie zmusił do takiego świństwa. Jeszcze miałam to robić chłopakowi, w którym pokładałam nadzieję? Nie..to jest jakiś koszmar. Ktoś robi sobie ze mnie jaja. To jest niemożliwe! Fuj..nie mogę na to patrzeć. Po raz kolejny czułam jak łzy spływają po mojej twarzy. Najdziwniejsze jest to, że nie przypominałam sobie niczego podobnego. Nawet nie miałam zamiaru tego pamiętać. Coś jest nie tak. Wiem, że na pewno nie odważyłabym się tego zrobić. Miałam pustkę w głowie. Jedyne co pamiętałam  poprzedniego wieczoru to to jak Louis przyniósł mi do pokoju napój. I  właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie dlaczego od tego momentu nic nie pamiętam. Dam sobie ręke uciąć, że Louis dosypał mi coś do herbaty zanim przyniósł mi ją do pokoju. Świnia. Dlatego po skierowaniu filmiku na mnie wyglądałam tak okropnie. Nie myślałam wtedy trzeźwo. Byłam im uległa. Mogłam zrobić wszystko co tylko chcieli. I to wyjaśnia, dlaczego byłam tam taka spokojna, obojętna i grzecznie wykonywałam ich rozkazy. Pewnie to kazał mi zrobić Louis. To czego nie usłyszałam oglądając filmik. Kolejny raz zostałam wykorzystana, tym razem nieświadomie. Jak oni mogli mi to zrobić? Jeszcze w taki okrutny sposób. Chciałam jak najszybciej znaleźć się obok laptopa i wyciągnąć go z gniazdka. Miałam dość tego obrazu, który przez cały czas miałam przed oczami. Gdy tylko się ruszyłam poczułam jak ktoś mocno ścisnął mnie za ręke. Myślałam, że jestem sama w pokoju, ale się myliłam. Przez ten cały czas byłam w takim szoku, że nie zauważyłam, że kawałek za mną siedziały te zasrane szumowiny. Śmiali się ze mnie..wręcz bawiła ich moja sytuacja. Wiedziałam, że nie mam z nimi żadnych szans. Zostało mi tylko błagać.
- Prosze, wyłączcie to! Błagam was..j-ja nie dam rady..nie moge na to patrzeć.. Prosze..
Nie zareagowali. Patrzeli na mnie z kpiną w oczach i wciąż się śmiali. Nikt nie miał zamiaru się nade mną ulitować. Byłam bezsilna. Uklękłam z nadzieją, że może teraz coś zrobią.
- Błagam, wyłączcie ten zasrany filmik! Wystarczy, że raz musiałam go oglądać..Czym sobie na to zasłużyłam?!  

niedziela, 24 listopada 2013

Six





      Wiecie co jest najgorsze? Moja naiwność. Gdy w tamtej chwili Zayn przyszedł do mnie i mnie przeprosił oraz obiecał, że to się już więcej nie powtórzy, że już nie będę musiała oglądać Justina i Louisa i że więcej nie pozwoli mnie skrzywdzić. Wybaczyłabym mu. Od tak bym mu wybaczyła. Wiem to naiwne, ale czy wy nie wybaczylibyście jedynej bliskiej wam osobie? Sądzę, że tak. Prócz Zayna nie miałam nikogo. I problem w tym że cholernie mocno go kochałam. 



 * 3 lata wcześniej
23 września 2010 roku


  Obudziłam się dość wcześnie, było mi strasznie nie wygodnie. Moja pościel była cała od krwi, a moje nogi wyglądały okropnie. Wstałam, od razu zdjęłam ją i rzuciłam ją na podłogę. Naciągnęłam niżej koszulę i podeszłam do lustra. Wyglądałam jak potwór. Przetarłam twarz i usiadłam na łóżko rozmyślając na tym co dalej. Przecież nie mogą mnie tu cały czas więzić, przecież muszę korzystać z toalety. WŁAŚNIE ŁAZIENKA! Muszą mnie do niej wypuścić prawda? Bo niby gdzie mam załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne? Od razu wstałam i zaczęłam walić w drzwi, że mają otworzyć bo chcę się załatwić. Nie wiem ile krzyczałam, ale nikt nie odpowiadał, może spali nie wiem. Ale nie miałam zamiaru się poddawać. Po jakimś czasie usłyszałam, że ktoś idzie, cofnęłam się o krok i czekałam. Nagle ogarnął mnie strach, a jednocześnie złość. Drzwi powoli się uchyliły, a za nich pojawił się Louis?! Nie wiedziałam co teraz. Widzę go po raz drugi raz na oczy. Jakie on ma zamiary wobec mnie, a może jest inny i mi pomoże. "Głupia!! Nikt tu nie chce Ci pomóc!"- kpiła ze mnie moja podświadomość. Podszedł do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. I co teraz? Mam tak po prostu mu ją podać? Niech to szlak!- moje myśli wariowały, a ja nie mogłam zbyt długo się zastanawiać. Niepewnie podałam mu ją, a jego kąciki lekko podniosły się ku górze. 

- Nie bój się. Nic Ci nie zrobię. Chciałaś do toalety to chodźmy.- wymusiłam lekki uśmiech, ale mogę się założyć, że bardziej przypominał grymas. Szłam powoli za nim, aż dotarliśmy do ubikacji, weszłam i rozejrzałam się dookoła, ale nic nie zobaczyła. Nie wiem czego się spodziewałam. Mój wzrok utknął na nim, patrzał mi się prosto w oczy, a ja nie wiedziałam o c mu chodzi, przecież mnie już przyprowadził, może już sobie iść. Czy on myśli, ze ja się będę przy nim załatwiać i kąpać. O NIE! 
- B.. Będziesz, tu tak stał? 
- Kazali mi Cię pilnować, więc raczej tak.
- Serio? Jestem w łazience, gdzie miałabym niby uciec? Przez okno? Jeśli tak myślicie to gratuluje mojemu braciszkowi inteligencji. 
- Pyskata jesteś.! Nikt nie nauczył Cię kultury do starszych?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby, aż podskoczyłam i od razu moja pewność siebie spadła. 
- Masz 30 minut na załatwienie twoich spraw radzę ci się pośpieszyć, będę za drzwiami.- wyszedł, a teraz co? Nie stój głupia tylko coś zrób! Kręciłam się wokół własnej osi. Szybko podbiegłam do wanny i spuściłam wodę by nie nabrał podejrzeń. Starałam się wymyślić jakiś plan, ale moja głowa była pusta, weszłam do napełnionej wanny wodą, strasznie szczypały mnie rany na nogach. Syknęłam z bólu. Położyłam się i myślałam nad tym co teraz będzie, zostało mi mało czasu, wyjdę i z powrotem pozwolę się zamknąć? Nie nie mogę na to pozwolić.
Nie mogę pozwolić na to aby ten skurwiel znowu mi to zrobił. Zanurzyłam twarz we wodzie, nie wiem ile tak wytrzymam, ale nie wrócę tam, nie ma mowy. Zaczęło mi brakować powietrza, ale nie miałam zamiaru się wynurzać. Woda dostawała się mi do buzi, a ja się krztusiłam. Nie miałam już siły, moje ciało odmawiało posłuszeństwa. To koniec, nie wiedziałam,że moje życie skończy się tak marnie. Gdy nagle poczułam, że ktoś łapie mnie za włosy i wynurza. KURWA!!!!!!  Kaszlałam jak głupia i nie mogłam uspokoić swojego oddechu. To nie miało się tak skończyć. Zostałam wyciągnięta z wanny i opatulona ręcznikiem. Komu się teraz zachciało bawić w opiekuńczego, co? Gdy już w miarę się uspokoiłam zobaczyłam Louisa. 
- Co? Czemu ? Czemu nie pozwoliłeś mi z tym skończyć? Czemu? W moich oczach zaczęły zbierać się łzy, ale nie chciałam mu pokazać jaka jestem słaba. Nie mogłam. On nic nie powiedział tylko wziął mnie na ręce i zaniósł do mojego pokoju, położył na łóżku i poszedł. Nie zamknął drzwi. To jest moja szansa, ale byłam zbyt słaba by się ruszyć. BÓG SIĘ CHYBA MNĄ BAWI! Wrócił przyszedł z kubkiem ciepłej herbaty i kanapkami. Otuliłam się szczelniej kocem i wzięłam od niego napój. Czy mogę mu ufać? Czemu to robi? Patrzał na mnie i się lekko uśmiechał. Po kilku łykach, obraz zaczął mi się zamazywać, stałam się senna. 

sobota, 16 listopada 2013

Five


* 3 lata wcześniej
22 września 2010 roku


    Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo nienawidzę życia. Dla mnie zdaję się być wyjątkowo okrutne. Miałam bardzo dużo czasu na rozmyślenia, bo leżę tu już chyba kilka godzin. Sama już nie wiem. Straciłam poczucie czasu. Mój organizm wciąż domaga się jakiegokolwiek posiłku. Ale ja nie mam zamiaru nic od nich przyjmować. Żadnego jedzenia, picia, czegokolwiek. Już wolałabym umrzeć. Przynajmniej uwolniłabym się od tego całego gówna. Trzymają mnie tu jak jakieś zwierzę w klatce. Kurwa, gdyby moje okno nie było aż tak wysoko nad ziemią wyskoczyłabym przez nie. Szczerze mówiąc to rozważałam już popełnienie samobójstwa, a to mogłaby być dobrym sposobem. Cholera, już nie wiem co mam myśleć. Jestem zagubiona w swoich myślach. A samobójstwo jest ich jedynym tematem. W końcu jest tyle różnych sposobów na śmierć. Wszystko czego teraz potrzebuję to ktoś, kto mnie uratuje,
ktoś kto mi pomoże. Wygląda na to, że chyba za wiele wymagam. Nie mam już nawet siły krzyczeć. To i tak mi nic nie da. Wszyscy mają mnie w dupie. Wcale nie zwracają na mnie uwagi. Jakby mnie nie było. Naprawdę, wolałabym nie istnieć. Swój wzrok skierowałam na te przeklęte drzwi, które blokowały mi moją szansę na ucieczkę. Wpadłam na pewien pomysł. Znów miałam nadzieję. Bo skoro zostałam zakluczona to prawdopodobnie mój kochany braciszek, który niedawno u mnie był wziął klucz ze sobą. Wystarczyłoby tylko, że znajdę jakiś mały i cienki przyrząd. Agrafkę, no nie wiem...chociażby kawałek drutu. Miałabym wtedy szansę od kluczyć te drzwi. Zeszłam z łóżka i zaczęłam szperać wszędzie gdzie się da. Szukać po całym pokoju. Po przeszukaniu pomieszczenia zostało mi tylko łóżko. Schyliłam się pod nie i zaczęłam przesuwać ręką po panelach podłogi. Nie było tam nic prócz kurzu. Byłam załamana. Zdesperowana przeczesywałam jeszcze przez chwile zakamarki pod łóżkiem. Chciałam już wyciągnąć moją rękę, ale opuszkami palców dotknęłam czegoś małego. Z pośpiechem wyciągnęłam rękę, w której trzymałam nieznaną mi rzecz. Moim oczom ukazała się mała spinka, którą kiedyś codziennie nosiłam. Jednego dnia po prostu ją zgubiłam i wygląda na to, że cały czas była pod łóżkiem. Miałam nadzieję, że to raczej wystarczy, abym mogła się wydostać. Podeszłam do drzwi i włożyłam spinkę do otworu na klucz. Przekręcałam nią i nic..nic się nie działo. Próbowałam tak jeszcze przez chwile, ale bez skutku. Z powrotem ją wyjęłam przybliżając swoją twarz do dziury. Przymknęłam jedno oko, a drugie skierowałam na otwór. Byłam tak wkurwiona, że nie da się tego opisać.

- Kurwa, ten sukinsyn zostawił klucz w drzwiach! Ja pierdole!
      Mój cały plan poszedł się jebać. Zajebiście. Z powrotem usiadłam na łóżko. Przyglądałam się teraz swoim nogom. Wciąż były całe w siniakach od ostatniego upadku ze schodów. Także na rękach wciąż widniały blizny. Pomyślałam sobie dlaczego nie dorobić sobie nowych. Dzięki temu mogłam chociaż przez chwilę zapomnieć o tym co było. Ten cały ból..ból psychiczny, który najbardziej mnie niszczył znikał. Nie na długo, ale znikał. To się liczyło. Wyciągnęłam z szafki żyletkę, którą tak bardzo lubiłam się posługiwać. Tym razem zaczęłam 'zdobić' kreskami moje nogi. Jedna za drugą. Nie zwracałam uwagi na to, że wokoło mnie jest pełno krwi. Linie robiłam coraz głębsze i dłuższe. Gdy zabrakło mi już miejsca na jednej nodze, przeszłam na drugą. Cięcie się było dla mnie w tym momencie chyba najlepszym sposobem na wytrzymanie tego co się wokół mnie działo.


piątek, 8 listopada 2013

Four





     Życie jest nie sprawiedliwe i cały czas kładzie nam pod nogi kłody. Cały czas myślałam, że przeciwieństwie do innych to ja mam szczęście, ale tylko do czasu. Dlaczego? Dlaczego nie mogę być jak inne nastolatki, które cieszą się życiem? Czym się od nich różnię? Dlaczego on się na mnie uwziął? Dlaczego mój własny brat nie chce mi pomóc? Czym sobie na to zasłużyłam? Boję się. Po prostu się boję. 

   * 3 lata wcześniej 
22 września 2013 roku


    Obudziłam się i powoli otwierałam oczy, lecz bałam się tego co zobaczę. Czułam się strasznie obolała, wszystko mnie bolało. Gdy już otworzyłam powieki rozejrzałam się po pokoju, nikogo nie było. Po chwili dopiero zorientowałam się, że jestem u siebie, ale jak?  Z trudem podniosłam się i usiadłam, gdy przez moją głowę przeszło całe wydarzenie z wczorajszej nocy. Łzy mimowolnie zaczęły spływać po moich policzkach. Nie wiem co się stało od czasu upadku. Nic nie pamiętam. Dlaczego nie mogłam zapomnieć tego co się działo chwilę przedtem? Wyciągnęłam ręce i zaczęłam je oglądać, były całe w siniakach, nogi tak samo. Całe moje ciało było sine. Powoli wstałam i chwiejnym krokiem stanęłam naprzeciwko lustra, które wisiało na mojej ścianie. Przestraszyłam się, wyglądałam okropnie.
Moja twarz, rozcięta warga, sine oko, zadrapania na policzkach i szade włosy. uklęknęłam i skuliłam się w małą kulkę. Mam już dość. Nie mam już siły. Jestem wykończona. Ta sytuacja mnie wykańcza, czuję się taka bez silna, słaba. Każdy dzień przynosi nowe rozczarowania, zamiast iść na lepsze to zmierza ku gorszemu. Dławi mnie strach i nie wiem co dalej mam robić. Tu nie ma dobrych rozwiązań. Jednego dnia wszystko wyglądało tak pięknie, a w ciągu tygodnia wszystko przybrało czarne kolory i odechciało mi się żyć. Siedziałam jeszcze tak przez chwilę skulona. I cały czas zadawałam sobie jedno pytanie. Dlaczego? Lecz nie umiałam na nie odpowiedzieć. Teraz wiem co czują kobiety wykorzystane, tylko im chociaż miał kto pomóc, a mi nie. Chciałabym się jak najszybciej stąd wydostać i uciec jak najdalej stąd. Ale co potem? Uciekłabym i wtedy co? Prawdopodobnie skończyłabym na ulicy, mimo to lepsze jest to rozwiązanie niż to co teraz jest. Ale jak mam to zrobić? A jeśli będą mnie szukać? To nie może się udać, a może jednak.
Wstałam i podeszłam do drzwi, myślałam nad tym jak szybko pokonać schody i przebiec przez korytarz niezauważalnie. Chwyciłam za klamkę i  pociągnęłam, ale drzwi ani trochę się nie ruszyły. Szarpnęłam jeszcze kilka razy i nic. -KURWA!- krzyknęłam ze złości. Zamknęli mnie, to są chyba jakieś jaja. Zaczęłam w nie walić z całej siły i krzyczeć, że mają mnie wypuścić. Ale nic. Zjechałam po nich i przyciągnęłam swoje nogi do siebie. Czyli teraz będę przetrzymywana we własnym domu tak? Byłam zła na siebie, na nich, a najbardziej na Zayna. Płakałam i dławiłam się własnymi łzami. To nie może być prawda. To tylko zły sen, z którego się zaraz obudzę. Nawet przez chwilę w to uwierzyłam i zaczęłam się szczypać, żeby się obudzić, ale nic. To koniec. Nie wiem ile tak przesiedziałam przy tych drzwiach, ale wiem że dość długo. Usłyszałam, że ktoś wchodzi po schodach. Nie tylko nie to. Proszę. Nie. Włożył kluczyk do zamka i przekręcił, a potem chwycił za klamkę, a ja szybko skuliłam się w kącie i zamknęłam oczy. Stał koło mnie, ale nie wiedziałam kto. Bałam się spojrzeć. Bałam się, że to on przyszedł by zrobić to znowu. Trzęsłam się cała ze strachu, ale jednak otworzyłam oczy i kogo ujrzałam? Mojego kochanego braciszka. Co znowu przyszedł mnie przeprosić? Trzymał w rękach tacę.
- Przyniosłem Ci coś do zjedzenia. Pewnie musisz być głodna.
- Nie chce. Chce stąd wyjść!
- Musisz coś zjeść. Proszę.- Powiedział to tak jak by nie słyszał mojego ostatniego zdania. Ale ja nie dam się tak łatwo spławić. Nie mu. 
- W dupie mam Twoje prośby! Ja też prosiłam żebyś mi pomógł. Gówno zrobiłeś. Jesteś ciota nie facet!-  wykrzyczałam mu prosto w twarz po czym mnie spoliczkował. Pierwszy raz mnie uderzył. On mój brat,ten opiekuńczy, który zawsze mi pomagał właśnie mnie uderzył.  
- Nie podnoś na mnie głosu. Ciesz się, że chociaż przyniosłem ci coś do jedzenia. Następnym razem nie będę już tak miły.- wysyczał zaciskając szczękę. Czemu on mnie tak nienawidził? Co ja mu zrobiłam?
- Dlaczego? Do chuja pana dlaczego?! Co ja Ci takiego zrobiłam?- Nie odpowiedział mi tylko wyszedł trzaskając drzwiami i klucząc mnie. Stałam tak patrząc się w te jebane drzwi z nadzieją, ze zaraz wróci, ale nie. Spojrzałam na kanapki które dla mnie przyniósł, ale tylko przewróciłam oczami i poszłam się położyć do łóżka. Leżałam i patrzałam się na biały sufit. 



     

sobota, 2 listopada 2013

Three



* 3 lata wcześniej
21 września 2010 roku


Miałam już dość. Po raz kolejny czułam się bezradna. Nie wiedziałam co zrobić. Ten koszmar miał się znowu powtórzyć. On, swoimi obleśnymi łapami macał mnie po każdej części ciała. Uczucie obrzydzenia i słabości znowu wróciło. 
Przytrzymując mnie na łóżku zaczął we mnie wchodzić. Próbowałam go odepchnąć, ale nie dałam rady. Byłam za słaba. Chciałam uciec od wszystkiego. Uciec od niego. Zaczęłam rozglądać się po całym pokoju z nadzieją, że znajdę jakiś przedmiot, którym mogłabym go chodź na chwilę osłabić. Nie mogłam się na niczym skoncentrować. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, a mi sprawiało to coraz większy ból. W końcu kątem oka zobaczyłam na komodzie obok łóżka średniej wielkości porcelanowy dzbanek. Starałam się jak najbardziej niezauważalnie sięgnąć po stojący przedmiot. W miarę możliwości powoli wyciągnęłam moją dość długo rękę, co chwilę spoglądając na mojego prześladowcę. Zastanawiałam się jak odwrócić jego uwagę, aby nie domyślił się co postanawiam zrobić. Nie tracąc więcej czasu wydusiłam z siebie:
- Chciałabym abyś zrobił mi malinkę.- wymówiłam te słowa z pogardą w głosie. Musiałam coś wymyślić, a tylko to przyszło mi wtedy do głowy.
Zaskoczony moją propozycją, po woli przysunął się bliżej mojej twarzy i dosięgnął szyi. Najpierw zaczął ją całować. Następnie ugryzł moją szyję i to całkiem mocno. A po chwili zaczął ssać ugryziony obszar ciała. Cholernie podobała mu się moja propozycja. To dało mi przewagę. Ostatkiem sił sięgnęłam po przedmiot, wzięłam zamach i najmocniej jak tylko potrafiłam uderzyłam go tym w głowę. Momentalnie zsunął się ze mnie na podłogę.
- Ty suko! Niech tylko wstanę, to cię rozkurwię!! - krzycząc trzymał się za bolące go miejsce. 
Zeszłam szybko z łóżka i zaczęłam biec w stronę drzwi, gdy nagle poczułam czyiś dotyk na mojej nodze. Wiedziałam, że to był on. Nie mogłam się tym razem poddać. Chęć oderwania się od niego, choćby na chwilę mobilizowało mnie do ucieczki. Moje ciało było pozbawione siły. Nie panowałam nad sobą. Mogłam mieć tylko nadzieję, że dam radę mu uciec. To było moim jedynym celem. Uwięzioną nogą zaczęłam szarpać, kopać, robić cokolwiek, żeby wyrwać się z jego uścisku. I w końcu mi się udało. Wybiegłam z pokoju na korytarz trzaskając drzwiami.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy. 
To wszystko działo się tak szybko, że wydawało mi się jakby minęły wieki. Czas włóczył się niemiłosiernie. Jedyne, czego pragnęłam to w końcu przekroczyć próg tego cholernego domu. Wyjść i nie wracać. Nie przeżywać w kółko od nowa tego koszmaru. To było dla mnie nie do wytrzymania. To mnie wykańczało. Mnie i moją psychikę. Słabła z dnia na dzień. Nie wiem ile mogłabym tak jeszcze wytrzymać. Dzień, tydzień, miesiąc? To mnie przeraża. Świadomość, że znów będzie mnie dotykał, całował.. Ugh. Słabo mi się robi na samo wspomnienie o tym. Przez niego czuję do siebie obrzydzenie i nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni. Dla niego i jego kolegów jestem nikim. Przedmiotem, szmatą, dziwką.. A najbardziej boli to, że mój własny brat, z którym kiedyś bardzo dobrze się dogadywałam uważa tak samo. Trzyma ich stronę. Z rozmyśleń wyrwały mnie dźwięki dobiegające z mojego pokoju. A ja wciąż stałam w bezruchu.
Znowu się zamyśliłam.Kurwa mać!
W końcu zmusiłam moje ciało do ruchu i w pośpiechu zaczęłam zbiegać ze schodów. Nagle straciłam równowagę i z coraz większą prędkością zaczęłam spadać. Moje ciało co chwilę uderzało o schodki, przez co poczułam ogromny ból gdy w końcu wylądowałam na podłodze.
Boże,jaka ze mnie ciota.Życie sobie ze mnie chyba kpi!
Wszystko wokół mnie zaczęło dziwnie wirować, a odgłosy z sekundy na sekundę stawały się cichsze. Po chwili zza schodów wyłonił się on, potwór. Był mocno wkurwiony. Obraz robił się coraz mniej wyraźny. Po woli miałam ciemno przed oczami. Jego niewyraźny kształt był coraz bliżej mnie. Gdy stał przede mną (przynajmniej tak mi się wydawało) zapadła ciemność. Straciłam przytomność. 



* No to mamy 3 rozdział za sobą. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Za wszystkie błędy przepraszam..pisałam na szybko. Następne rozdziały postaramy się razem z Hope dodawać regularnie. 
Jeśli czytasz=skomentuj ;)

czwartek, 24 października 2013

Two

*Dziękuję wszystkim za komentarze!

* 3 lata wcześniej
21 września 2010 roku


       Leżałam cała zapłakana na łóżku nie wiedząc co ze sobą zrobić, brzydzę się siebie. Nie wiem ile jeszcze płakałam, ale po tym już nic nie pamiętam. Rano obudziłam się cała obolała, a jednak to prawda zostałam zgwałcona. Po raz kolejny z moich oczu zaczęły płynąć łzy, wstałam i pobiegłam szybko do łazienki, weszłam od razu pod prysznic i zaczęłam szorować swoją skórę aby zmyć z siebie ten bród, ale to nic nie dawało nadal czułam jego dotyk na sobie. Po kilkunastu minutach wyszłam i okryłam się ręcznikiem, a następnie włożyłam na siebie szlafrok. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i nie wiedziałam co się właśnie dzieję otworzyłam jedną z szafek i wyjęłam moją "przyjaciółkę" właśnie to jej potrzebowałam teraz najbardziej. Obracałam ją w dłoni bawiąc się nią, a łzy kapały na moje kolana. Przyłożyłam ją do nadgarstka i przejechałam raz, szczypało i bolało, ale ten ból nie był wcale nie do zniesienia.
Był kojący. Zrobiłam jeszcze więcej nacięć, a potem wstałam i spojrzałam na nie z góry, gdy nagle usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Wystraszyłam się. Błam się, że to on. Odwróciłam się i zobaczyłam Zayn'a który powoli zbliżył się do mnie i wziął moją rękę. Popłakałam się jeszcze bardziej, bo wiedziałam, że to jest między innymi jego winna. 
- Przepraszam. - pocałował moje blizny, a kciukiem otarł mi łzy spływające po policzku
- Przepraszam.- powiedział to jeszcze raz i pocałował mnie w czoło, a potem wyszedł. Nie wiedziałam o co mu chodzi, nie wiedziałam za co drugi raz mnie przeprosił nigdy jeszcze w jego oczach nie widziałam łez, aż do dzisiaj. Nawet jak się dowiedział że rodzice nie żyją to nie uronił ani jednej łzy. Tkwiłam jeszcze chwile w zamyśleniu, aż w końcu wyszłam z łazienki i udałam się do swojego pokoju. Ubrałam się i usiadłam na łóżku, zastanawiając się dlaczego ja. Dzień dłużył mi się nie miłosiernie. Gdy usłyszałam znajome głosy. Przyszli. Znowu. Byłam ciekawa co zrobi mój brat, miałam nadzieję, że go wywali na zbity pysk. Wyszłam cicho z pokoju i stanęłam za drzwiami by mnie nie zauważyli. I wiecie co zobaczyłam? Mój brat witał się z nim jak gdyby niby nic. Poczułam się zdradzona. Miałam tylko nadzieje, że to co wydarzyło się poprzedniego wieczora nigdy już nie będzie miało miejsca. 
           Było już naprawdę późno, położyłam się do łóżka i zgasiłam lampkę. Powoli zasypiałam gdy nagle poczułam, że ktoś siada na łóżku i głaszcze mnie po plecach. Pomyślałam, że będę udawać, że śpię może wtedy sobie pójdzie. Pomyliłam się. Odkrył mnie, czułam jego dłonie pod swoją koszulką. Wzdrygnęłam się. Szybko jak tylko mogłam odskoczyłam od niego i skuliłam się w kącie łóżka. Widziałam jego uśmiech, bawiło go to. 
- Czego ty ode mnie chcesz?- mówiłam szeptem, ale wiedziałam, że mnie słyszy.
- Chcę żebyś się rozluźniła mała. - uśmiech nie schodził mu z twarzy. Chciał dotknął mojego policzka, ale odepchnęłam jego rękę, co go rozzłościło i szarpnął mnie za włosy i walnął głową o ścianę. Z moich oczu znowu zaczęły spływać słone łzy. Jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona. 
- Radzę Ci nie krzyczeć, bo i tak nikt Ci nie pomoże, nikogo nie obchodzisz. Jedynie możesz krzyczeć moje imię podczas orgazmu shawty.- splunęłam mu w twarz, spojrzał na mnie gniewnie, a w jego oczach widziałam złość. Uderzył mnie z całej siły w twarz. Chwyciłam za miejsce które mnie piekło. Potem spojrzał na mnie szarpnął za włosy i przybliżył swoją twarz do mojej. Zaczął całować, próbowałam go od siebie odepchnąć, ale nie dawałam rady. Wepchnął mi język do buzi, ale go ugryzłam, na co jęknął i odsunął się ode mnie energicznie.
- Ty dziwko!! Tak to my się bawić nie będziemy.- wstał, miałam już nadzieję, że zrezygnował a on jedynie zdjął pasek i uderzył mnie nim. Wykrzywiałam się z bólu, zaczęłam krzyczeć na co jeszcze raz mnie uderzył i jeszcze raz. Gdy z moich ust wydobywał się tylko płacz i prośby aby przestał. Uklęknął na mnie i zdjął ze mnie piżamę pozostawiając mnie w samej bieliźnie. 

czwartek, 17 października 2013

One



  Czy wiecie jak to jest gdy twoje życie nagle staje się koszmarem? Nie? Ja tak miałam moje życie do tej pory to czyste gówno, a ty wszystko przez 3 istniejące potwory na tej ziemi.  Może cofnijmy się do dnia w którym się to wszystko zaczęło. Pamiętam ten dzień tak jakby to się wydarzyło wczoraj

  * 3 lata wcześniej
   20 września 2010 roku.

  Minął już tydzień odkąd dowiedziałam się, że moi rodzice zginęli w wypadku. Nie potrafię tego przyjąć do wiadomości, codziennie płaczę i czekam aż ktoś w końcu powie mi, że to idiotyczny żart który się wcale nie udał, a moi rodzice wejdą do domu cali i zdrowi. Ale tak jednak się nie dzieje, został mi tylko Zayn on widocznie się już z tym pogodził, albo tak dobrze udaje, nie wiem pogubiłam się. Codziennie przychodzą do niego jego kumple Louis i Justin to z nimi spędza każdą chwile pijąc lub paląc to świństwo, cały dom od tego śmierdzi. Ale co ja mogę, kiedyś z moim bratem dogadywałam się jak nigdy, fakt były czasem sprzeczki i tym podobne, ale traktowałam go jak swojego przyjaciela. Od wypadku rodziców wszystko się zmieniło,nie rozmawiamy ze sobą i rzadko się widzimy jedynie jak się mijamy. Ja zazwyczaj siedzę u siebie w samotności. Wiedzieliście też jak ludzie potrafią być fałszywi? Ja nie, ale teraz wiem. Sama się o tym przekonałam, wszyscy przyjaciele się ode mnie odwrócili bo jestem "sierotą". Podłość ludzka nie zna granic. Codziennie z internetu dowiaduje się to nowych informacji o
sobie,nieźle. Chciałbym z kimś porozmawiać i przytulić się do kogoś, ale nie mam nikogo prócz mojej "przyjaciółki" żyletki,
towarzysz mi cały czas, wiem że nie powinnam ale to jest silniejsze ode mnie. Każda blizna ma swoje znaczenie.
   Ten dzień nie różnił się niczym innym od każdego poprzedniego siedziałam na łóżku w słuchałam muzyki gdy nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły myślałam, że to Zayn, ale nie stał tam Justin jeden z kumpli mojego brata patrzyłam na niego ze zdezorientowaniem, a on się tylko uśmiechnął i usiadł koło mnie. Było to naprawdę dziwne. Chciałam się zapytać czego chce, ale jego usta przywarły do moich nie dając mi nic powiedzieć, odepchnęłam go. Lecz ten przybliżył się do mnie jeszcze bliżej i zaczął mnie obmacywać, byłam sparaliżowana nie wiedziałam co się dzieję, lecz na szczęście to  nie trwało długo, ocknęłam się i starałam się go od siebie odepchnąć, ale był silniejszy. Zaczęłam krzyczeć i starałam się mu wyrwać lecz na marne gdy po raz kolejny chciał mnie pocałować oplułam go, lecz od razu tego pożałowałam. Uderzył mnie tak, że opadłam na podłogę. Zaczęłam płakać jeszcze mocniej, wiedziałam co się stanie jeśli za raz mi nikt nie pomoże, starałam się krzyczeć coraz głośniej, ale po raz kolejny dostałam w twarz tyle że mocniej. Gdy już traciłam nadzieję, że ktokolwiek mi pomoże, drzwi się otworzyły, a w nich stał mój braciszek. Patrzał się na nas i nic nie powiedział prócz " To ja wam nie przeszkadzam" i zamknął drzwi za sobą krzyczałam, że ma wrócić i mi pomóc, lecz tego nie zrobił.
Czułam się oszukana, podałam się wiedziałam, że już nie dam rady. Stało się w wieku 15 lat zostałam zgwałcona, a mój brat mi nie pomógł. Po wszystkim ten jebany zboczeniec pocałował mnie w czoło i szepnął do ucha " Dobra dziewczynka" i odszedł z wielkim uśmiechem na twarzy. 

   Pamiętam to jak dziś, te słowa wypowiedziane. Czułam się wtedy jak śmieć, brudna, wykorzystana i nic nie warta. Nigdy nie pomyślałam, że moje życie potrafi się tak z dnia na dzień zmienić.
              Później było już tylko gorzej. 

poniedziałek, 14 października 2013

PROLOG



                            Jeśli czytasz ten list to znaczy, że mnie już nie ma. Jestem teraz z ludźmi których kocham.Przegrałam, ale w innym sensie też wygrała. Dopięłam swego, może nie w taki sposób jak bym chciała, ale jednak. Moje życie na ziemi było czystym koszmarem, odkąd moi rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Zostałam sama z tyranem, który dopuścił się rzeczy najokrutniejszych. Zastanawiam się czy są jakieś rzeczy lub sytuację które w moim życiu nie miału miejsca. Chyba nie. W wieku 15 lat mój koszmar nabiera kolorów. Z dziewczyny cieszącej się życiem stałam m się wrakiem człowieka który boi się ludzi. Po trzech latach dopiero zdecydowałam się na zemstę. Powróciłam zupełnie odmieniona, nie poznali mnie, ale za to ja pamiętałam ich doskonale. I wiesz co? Wcale nie żałowali, śmiali się z tego, tylko nie mieli pojęcia z kim rozmawiają. Robiłam rzeczy których nigdy bym się nie dopuściła i też nie żałuje. To był mój czas który wykorzystałam jak tylko mogłam. Pewnie zastanawiasz się to dlaczego odeszłam.? Odpowiedź jest prosta. Byłam silniejsza fizycznie, ale moja psychika dalej była zbyt słaba. Przepraszam jeśli Cię zawiodłam,a le tak chciałam i teraz jestem w pełni szczęśliwa. Zawsze będę z Tobą, będę Ci pomagać. Kocham Cię
                                                                                           Twoja Cher <3
                                                                                                             xx

sobota, 12 października 2013

BOHATERZY

Cher Malik-18 lat
"Upadłam, lecz powstałam na nowo by zniszczyć tych przez których taka się stałam."

Zayn Malik- 20 lat 
"Życie jest okrutne, ale kto powiedział, że będzie łatwo"

Justin Bieber- 20 lat
"Ludzie często pytają mnie co się z nią stało, a ja z satysfakcją i uśmiechem odchodzę, bo nie żałuję."

Louis Tomlinson- 21 lat
"Była taka niewinna i bezbronna, ale w głębi wiem, że jej się podobało."

Nick Parker- 19 lat
"Spotkałem w swym życiu wiele kobiet, każda była taka sama, lecz nie ona."

Demi Lovato- 20 lat
"Trzy rzeczy nas łączą, narkotyki, powód prze który zaczęłyśmy brać i chęć zemsty"



Ashley Frank- 19 lat 
"To ty decydujesz jak dalej potoczy się twój los, lecz musisz wiedzieć jak to rozegrać"


Molly Claus- 20 lat
"Masz dwa wyjścia, podać się użalając się nad sobą lub walczyć i pokazać kto będzie się śmiał 
ostatni"


Scott Butler- 19 lat 
"Każdy z nas w pewien sposób jest chory psychicznie tylko niektórzy potrafią to dobrze ukryć"


Luke Young- 20 lat 
"Wydawała się taka niewinna lecz nawet nie wiedziałem jak bardzo się pomyliłem"