* 3 lata wcześniej
21 września 2010 roku
Miałam już dość. Po raz kolejny czułam się bezradna. Nie wiedziałam co zrobić. Ten koszmar miał się znowu powtórzyć. On, swoimi obleśnymi łapami macał mnie po każdej części ciała. Uczucie obrzydzenia i słabości znowu wróciło.
Przytrzymując mnie na łóżku zaczął we mnie wchodzić. Próbowałam go odepchnąć, ale nie dałam rady. Byłam za słaba. Chciałam uciec od wszystkiego. Uciec od niego. Zaczęłam rozglądać się po całym pokoju z nadzieją, że znajdę jakiś przedmiot, którym mogłabym go chodź na chwilę osłabić. Nie mogłam się na niczym skoncentrować. Jego ruchy stawały się coraz szybsze, a mi sprawiało to coraz większy ból. W końcu kątem oka zobaczyłam na komodzie obok łóżka średniej wielkości porcelanowy dzbanek. Starałam się jak najbardziej niezauważalnie sięgnąć po stojący przedmiot. W miarę możliwości powoli wyciągnęłam moją dość długo rękę, co chwilę spoglądając na mojego prześladowcę. Zastanawiałam się jak odwrócić jego uwagę, aby nie domyślił się co postanawiam zrobić. Nie tracąc więcej czasu wydusiłam z siebie:
- Chciałabym abyś zrobił mi malinkę.- wymówiłam te słowa z pogardą w głosie. Musiałam coś wymyślić, a tylko to przyszło mi wtedy do głowy.
Zaskoczony moją propozycją, po woli przysunął się bliżej mojej twarzy i dosięgnął szyi. Najpierw zaczął ją całować. Następnie ugryzł moją szyję i to całkiem mocno. A po chwili zaczął ssać ugryziony obszar ciała. Cholernie podobała mu się moja propozycja. To dało mi przewagę. Ostatkiem sił sięgnęłam po przedmiot, wzięłam zamach i najmocniej jak tylko potrafiłam uderzyłam go tym w głowę. Momentalnie zsunął się ze mnie na podłogę.
- Ty suko! Niech tylko wstanę, to cię rozkurwię!! - krzycząc trzymał się za bolące go miejsce.
Zeszłam szybko z łóżka i zaczęłam biec w stronę drzwi, gdy nagle poczułam czyiś dotyk na mojej nodze. Wiedziałam, że to był on. Nie mogłam się tym razem poddać. Chęć oderwania się od niego, choćby na chwilę mobilizowało mnie do ucieczki. Moje ciało było pozbawione siły. Nie panowałam nad sobą. Mogłam mieć tylko nadzieję, że dam radę mu uciec. To było moim jedynym celem. Uwięzioną nogą zaczęłam szarpać, kopać, robić cokolwiek, żeby wyrwać się z jego uścisku. I w końcu mi się udało. Wybiegłam z pokoju na korytarz trzaskając drzwiami.
Łzy zaczęły spływać po mojej twarzy.
To wszystko działo się tak szybko, że wydawało mi się jakby minęły wieki. Czas włóczył się niemiłosiernie. Jedyne, czego pragnęłam to w końcu przekroczyć próg tego cholernego domu. Wyjść i nie wracać. Nie przeżywać w kółko od nowa tego koszmaru. To było dla mnie nie do wytrzymania. To mnie wykańczało. Mnie i moją psychikę. Słabła z dnia na dzień. Nie wiem ile mogłabym tak jeszcze wytrzymać. Dzień, tydzień, miesiąc? To mnie przeraża. Świadomość, że znów będzie mnie dotykał, całował.. Ugh. Słabo mi się robi na samo wspomnienie o tym. Przez niego czuję do siebie obrzydzenie i nie wiem czy kiedykolwiek to się zmieni. Dla niego i jego kolegów jestem nikim. Przedmiotem, szmatą, dziwką.. A najbardziej boli to, że mój własny brat, z którym kiedyś bardzo dobrze się dogadywałam uważa tak samo. Trzyma ich stronę. Z rozmyśleń wyrwały mnie dźwięki dobiegające z mojego pokoju. A ja wciąż stałam w bezruchu.
Znowu się zamyśliłam.Kurwa mać!
W końcu zmusiłam moje ciało do ruchu i w pośpiechu zaczęłam zbiegać ze schodów. Nagle straciłam równowagę i z coraz większą prędkością zaczęłam spadać. Moje ciało co chwilę uderzało o schodki, przez co poczułam ogromny ból gdy w końcu wylądowałam na podłodze.
Boże,jaka ze mnie ciota.Życie sobie ze mnie chyba kpi!
Wszystko wokół mnie zaczęło dziwnie wirować, a odgłosy z sekundy na sekundę stawały się cichsze. Po chwili zza schodów wyłonił się on, potwór. Był mocno wkurwiony. Obraz robił się coraz mniej wyraźny. Po woli miałam ciemno przed oczami. Jego niewyraźny kształt był coraz bliżej mnie. Gdy stał przede mną (przynajmniej tak mi się wydawało) zapadła ciemność. Straciłam przytomność.
W końcu zmusiłam moje ciało do ruchu i w pośpiechu zaczęłam zbiegać ze schodów. Nagle straciłam równowagę i z coraz większą prędkością zaczęłam spadać. Moje ciało co chwilę uderzało o schodki, przez co poczułam ogromny ból gdy w końcu wylądowałam na podłodze.
Boże,jaka ze mnie ciota.Życie sobie ze mnie chyba kpi!
Wszystko wokół mnie zaczęło dziwnie wirować, a odgłosy z sekundy na sekundę stawały się cichsze. Po chwili zza schodów wyłonił się on, potwór. Był mocno wkurwiony. Obraz robił się coraz mniej wyraźny. Po woli miałam ciemno przed oczami. Jego niewyraźny kształt był coraz bliżej mnie. Gdy stał przede mną (przynajmniej tak mi się wydawało) zapadła ciemność. Straciłam przytomność.
* No to mamy 3 rozdział za sobą. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Za wszystkie błędy przepraszam..pisałam na szybko. Następne rozdziały postaramy się razem z Hope dodawać regularnie.
Jeśli czytasz=skomentuj ;)
Wow. Nie no super. czekam na nn/ Sophi :)
OdpowiedzUsuńŚwietny! :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać następnego ;p
OdpowiedzUsuńawww chce wiecej pliss
OdpowiedzUsuńZajebiste!
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na następny.!
OdpowiedzUsuńps. rozdział bamba! :P
bosski *________* kocham ♥♥♥ życzę weny ;* czekan na nn
OdpowiedzUsuń